Oraz mostek, kondensatory, radiator, obudowę, włącznik, gniazda/przyłącza, bezpiecznik... Uzwojenie pierwotne trafa należy zabezpieczyć i odfiltrować od strony sieci 230V, diody w mostku też wypadałoby odfiltrować. Dodatkowo bateria kondensatorów na wejściu musi być odpowiednio duża, gdyż zasilacz w tej konstrukcji ma bardzo duży dropout (blisko 3,7V). Spowodowane jest to zastosowaniem wzmacniacza LM358, który nie dojeżdża do górnej szyny zasilania (karta katalogowa nie precyzuje do jakiego napięcia dojeżdża wzmacniacz wyjściem, gdy jest zasilany z około 17V. Dla Vcc 30V może być to tylko 26V - gwarantowane przez producenta). Zatem na wejściu musi być utrzymane napięcie minimum 17.5V, aby stabilizacja działała poprawnie. Gdyby zastosować wzmacniacz rail-to-rail, to ten dropout byłby około 1,7V. Gdyby producent zestawu chciał rzeczywiście, aby ten zasilacz był profesjonalny, to przede wszystkim zastosowałby wzmacniacze rail-to-rail i stopień mocy na tranzystorach PNP, wtedy dałoby się albo zmniejszyć baterię kondensatorów na wejściu albo zmniejszyć moc strat przez zasilenie z niższego napięcia. Można by wtedy zastosować P-MOSFET'y i byłoby miodzio....
Jak ktoś dysponuje radiatorem mniejszym niż zalecany, to należałoby dołożyć podmuch...
Koszt niby niewielki, ale generalnie jest, czego na pierwszy rzut oka nie widać. Przypominają mi się projekty z elektroda.pl. Ludzie robią naprawdę ciekawe urządzenia, ale gdy przychodzi do kalkulacji budżetu, to w wielu przypadkach zaczyna się dramat, bo często gęsto wychodzi na to, że urządzenie warte w samym sprzęcie kilkaset złotych (nie licząc robocizny) zostało zbudowane za 200 PLN. Jak się autora pociągnie za język, to połowa komponentów leżała na strychu ściągniętych jako próbki, a płytki wytrawił u kumpla za darmo. Potem w świat idzie nieprawdziwa informacja, że takie urządzenie można zbudować za 200 PLN...